"Majaland" przyjął nas z otwartymi ramionami, a my odwdzięczyliśmy się... zostawiając mu część garderoby dzieci.
Nasz pobyt w tym parku rozrywki przypominał skrzyżowanie maratonu z zabawą w chowanego: mnóstwo biegania i bardzo dużo poszukiwań („Proszę pani, a gdzie jest Zosia?”, „Widzieliście Bartka”, „Ej, była tu Maja?”, „Gdzie są moje sandały?”).
Dzieciaki skakały, biegały, fruwały, zjeżdżały, huśtały się, wdrapywały i kręciły w kółko – czasem na karuzelach, czasem z czystej ekscytacji.
Podczas szykowania się do wyjazdu nasze hasło brzmiało: "Do kogo należy ta czapka?" Znaleźliśmy również trzy skarpetki bez właściciela. Ale co tam... Najważniejsza była dobra zabawa!